
Służące do wszystkiego
ebook: mobi (kindle), epub (ipad)
33.39 złpremium: 21.54 zł Lub 21.54 zł | |||
-18% 23.34 zł Lub 21.01 zł | |||
24.90 zł Lub 22.41 zł | |||
26.90 zł | |||
płacąc BLIKiem: 25.58 zł | 26.93 zł|||
27.20 zł | |||
29.08 zł | |||
kliknij aby zobaczyć pozostałe oferty (4) |
Sprzątały, zmywały, prały. Gotowały, cerowały, szyły. Współczuły, przytulały, kochały. Ocierały łzy i nosy, bandażowały kolana i składały złamane serca. Bez nich zniknąłby niejeden dom. Joanna Kuciel-Frydryszak przedstawia losy kobiet z najniższego szczebla hierarchii służby domowej i na ich tle opowiada o potrzebie dominacji lepiej urodzonych.
Przejmujące losy „białych niewolnic”, kobiet z najniższego szczebla hierarchii służby domowej. Tych, których w przedwojennej Polsce było najwięcej. Zatrudniane przez mieszczaństwo wiejskie dziewczęta zaczynały służbę mając często 15 lat. Nie miały prawa do urlopu i wypoczynku, pracowały od świtu do nocy za grosze.
Joanna Kuciel-Frydryszak zagląda do ich maleńkich pokoików w eleganckich kamienicach, przypatruje się, co robią, gdy mają wychodne, obserwuje je przy kuchennej pracy, współczuje, gdy muszą oddać swoje często nieślubne dzieci.
Ale praca służącej to mimo wszystko awans i dotknięcie lepszego świata. Dla niektórych służba stanie się przygodą życia. Inne w rodzinie chlebodawców znajdą przyjaciół i opiekunów.
W galerii służących pojawiają się zarówno te, które zapisały się w historii: Anna Kaźmierczak, prababcia kanclerz Angeli Merkel, Teosia Pytkówna, żona Stanisława Wyspiańskiego, Aniela „Ciemna”, która wymyśliła końcówkę Ferdydurke, komunistka Etla Bomsztyk, jak i te bezimienne. Zobaczymy je także podczas drugiej wojny światowej, gdy heroicznie będą pomagać swoim chlebodawcom.
„Służące do wszystkiego” to także opowieść o stosunkach klasowych oraz o potrzebie dominacji lepiej urodzonych nad biedakami. To momentami zabawna, a czasem gorzka lektura. Na pewno zaś ważna.
„Wspaniała! Tak wiele mówi o korzeniach naszego społeczeństwa, o wyzysku, uległości kobiet akceptujących swój niewolniczy los, ale i o sile ludzkich uczuć, zdolnych przekroczyć klasowe podziały. Dla mnie szczególnie wzruszająca, bo moja niania, która mogłaby być bohaterką tej książki, była jedną z najważniejszych osób mego dzieciństwa. Autorka wykonała ogromną pracę, dziękuję!” – Agnieszka Holland
„Z reguły nie mają nazwisk, często nawet imion. A przecież to one wyprasowały te białe koszule sławnych mężczyzn, których zdjęcia pamiętamy ze szkolnych podręczników. Służące. Nic dziś o nich nie wiemy, a one kiedyś wiedziały wszystko. Kuciel-Frydryszak pozwala nam zajrzeć do miejsca, które historycy dotąd omijali: do «służbówki». Świetna lektura, otwiera oczy” – Wojciech Orliński
Autorka prześwietla postać służącej od stóp do głów: poczynając od motywacji podjęcia pracy (przede wszystkim brak środków do życia, ale także chęć wyrwania się z rodzinnego domu, najczęściej ze wsi), przez moralność, której nauczycielami byli „Państwo”, po edukację (płatne szkoły dla służących dostępne były tylko wybranym, działały również Zytki – Stowarzyszenie Sług Katolickich, a także prywatne przedsięwzięcia społeczników, którzy mecenasowali tej grupie społecznej i wreszcie nieliczni chlebodawcy dbający o sprawność intelektualną służących – zdecydowana większość była analfabetkami). Wiele miejsca Kuciel-Frydryszak poświęca również odmalowaniu często skandalicznych warunków życia służących. Także w tej ogólniejszej, dążącej do możliwego uwspólnienia służalczego losu dziesiątek tysięcy kobiet części książki, autorka przedstawia losy konkretnych kobiet, jednak z żadną z nich nie pozostajemy na dłużej. To raczej splot możliwie licznych świadectw poświęconych służącym, których autorami są będące dziś w podeszłym wieku dzieci współwychowywane przez służące lub w inny sposób dbające o ich dom dziecięcy, ale także pisarze-portreciści epoki oraz prasa z tamtych lat.
Odpowiednio przygotowawszy grunt, autorka odkurza bardziej szczegółowo życiorysy kilku służących, o których wiadomo wiele, m.in. dzięki sławie domów, w jakich służyły. Kuciel-Frydryszak zaprasza czytelnika na salony Sienkiewicza, Gombrowicza, Witkiewicza, Nałkowskiej czy szczególnie dobrze jej znanej Iłłakiewiczówny. Dzięki pozostawionym materiałom oraz rozmowom z kolejnymi pokoleniami literackiej elity, rysuje fascynujący obraz więzi łączącej służącą i Panią lub Pana. Choć relacje te były bardzo różne, pewna jest ich istotność dla życia i twórczości wymienionych. Poznajemy także zwykłe-niezwykłe służące wcale sławnych rodzin, które towarzyszyły im przez całe życie, mimo że – głównie z racji wojny – różnie się ono toczyło.
Trudno byłoby wymienić tu wszystkie podjęte w Służących do wszystkiego kwestie. Poza tymi już wspomnianymi, ważnym problemem była służba katolickich służących w domach żydowskich oraz Żydówek u rodzin katolickich. Nawet dobrze płatna posługa u Żydów okazywała się nieroztropna z uwagi na późniejszą niechęć przyjęcia dziewczyny pod swój dach przez katolików. Najbardziej intrygującą okazała się dla mnie jednak relacja łącząca służącą i jej Państwa, w którą wpisane były obustronna nieufność i pogarda wynikająca z różnicy pochodzenia.Książka mieści w sobie liczne przykłady potwierdzające te awersje (m.in. okradanie przez służące domów, w których pracowały czy dopuszczanie się przez Panów przemocy seksualnej na pracownicach). Z drugiej strony Kuciel-Frydryszak przedstawia dowody na szczerą więź i wzajemne przywiązanie służącej i rodziny, której czuła się członkiem (świadczyła o nim np. decyzja katolickiej służącej do udania się z żydowską rodziną, u której pracowała do getta, a więc na śmierć czy rezygnacja służącej z wyjścia za mąż z uwagi na związaną z nim konieczność opuszczenia rodziny chlebodawców). Ne sposób wreszcie nie zauważyć wyłaniającego się z książki obrazu polskiego społeczeństwa. Tylko u nas przez tak długi czas utrzymywała się niemal powszechna instytucja służącej. Próżno szukać kraju, który dorównywałby Polsce w tego rodzaju wyzyskiwaniu kobiet, co przełożyło się na – pokutujące w niektórych środowiskach do dziś – poddańcze rozumienie roli kobiety w społeczeństwie.
Służące do wszystkiego to książka ważna i potrzebna. Składa się na nią zarówno tekst (oprócz narracji snutej przez autorkę pojawiają się również fragmenty powieści i opowiadań opisujących realia służalczego życia), jak i liczne wycinki z gazet, ilustracje, zdjęcia oraz wyimki Poradnika dla służby domowej autorstwa Michaliny Ulanickiej. Wszystko to dowodzi ogromu wykonanej przez Kuciel-Frydryszak pracy. Jeżeli miałabym mieć jakieś zastrzeżenie do tej publikacji, stanowiłaby je rozwlekłość (roboczo nazwanej przeze mnie) pierwszej części książki. Powtarzające się lub wprowadzane w ciągnących się akapitach informacje dotyczące różnych aspektów pracy służącej momentami stawały się nużące i sprawiały, że kilkukrotnie odkładałam książkę „na potem”. Myślę, że książka zyskałaby dzięki większej syntetyczności. Za to jej „drugą część”” przeczytałam z zaangażowaniem niemal jednym tchem.
Pionierskie podjęcie tematyki polskich służących, której dotychczasową niewidzialność trudno racjonalnie uzasadnić, czyni tę książkę jedną z najważniejszych publikacji literatury faktu minionego roku. Jestem zdania, że to wystarczający powód, dla którego powinien po nią sięgnąć każdy polski czytelnik. Odczuwających niedosyt uspokajam: w tym roku ukaże się kolejna książka o służących: Instrukcja nadużycia. Historia kobiet służących w dziewiętnastowiecznych domach Alicji Urbanik-Kopeć (Post Factum).
Ocena: 4/6 czytaj więcej
Historie, przez które prowadzi czytelnika Joanna Kuciel – Frydryszak, bywają i śmieszne, i tragiczne. Poznajemy bohaterów i łąjdaków. Wchodzimy do domostw z przełomu XIX i XX wieku, które funkcjonują dzięki “białym niewolnicom”. Służącym, których “się używa”. “Do wszystkiego”.
Pojawia się kontekst polityczny. Nakreślona zostaje rola kościoła w utrzymywaniu owego status quo służby w Polsce. Stenogramy z posiedzeń ówczesnego Sejmu, zdają się kalką współczesnych obrad. Bezrefleksyjnie powielane schematy wspólnych zachowań. Demagogia, egoistyczne podejście do polityki, bezinteresowna zawiść i brak szerszej perspektywy.
II wojna światowa oraz paradoksalnie – równościowe hasła rodzącego się komunizmu, zmiatają ze świadomości społecznej instytucję służby domowej. Kończy się pewien etap zawoalowanego zniewolenia.
Odtąd już sami będziemy zmuszeni się czesać, smażyć placki i zamiatać własną podłogę…
Nikt już nie rodzi się po to tylko, by usługiwać.
Ocena: 5/6 czytaj więcej
Podczas lektury napotkamy ryciny, przykłady planów pracy służących, zdjęcia, rysunki przedstawiające ubiór właściwy dla służby, różnego rodzaju porady i przepisy oraz wycinki z ówczesnych gazet.
W treści, w większości poważnej, znalazły się i zabawne akcenty, jak na przykład wycinek z gazety "Głos Poranny" z 1938 roku, w którym czytamy, iż pewna służąca stanęła przed sądem za to, że zagroziła swojemu chlebodawcy zabójstwem za awanturę, którą jej urządził, gdy podczas przyjęcia jedna z pań znalazła w swojej szklance z herbatą karalucha. To musiały być emocje!
Z uwagą prześledziłam, ile czasu na poszczególne obowiązki miała dana służąca i co w ogóle musiała zrobić przez cały dzień. Według tych materiałów praca służącej zaczynała się o 7.00 (więc pobudka około 6.00), a kończyła grubo po 21.00. W tym czasie miała za zadanie między innymi sprzątać według ustalonego na cały tydzień grafiku, przygotowywać i podawać posiłki państwu, gotować, prać i prasować. Dla siebie miała w ciągu całego dnia łącznie może godzinę, głównie na posiłki własne i trochę czasu po południu na odpoczynek. Na zakończenie dostawała dyspozycje na kolejny dzień i miała się rozliczyć z tego, co zrobiła od rana. Nie wspomnę już o tym, że jeśli służąca nie była wprawiona w robocie i nie wyrabiała się w godzinach z grafiku, to chyba tego czasu własnego nie miała... A w filmach różnego rodzaju postaci służących głównie ładnie wyglądają w tych fartuszkach i czepeczkach... Chyba widzom rzadko przychodzi do głowy, by zastanowić się, ile ciężkich zajęć czekało każdego dnia na te kobiety. Ciekawe było dla mnie również to, że służącymi były panny, a kiedy któraś wychodziła za mąż, nie mogła już pracować na takim stanowisku.
Daje do myślenia ten obraz z międzywojnia, kiedy wszystkie dziewczęta, które ze wsi trafiały do pańskich domów, z jednej strony cieszyły się awansem społecznym, a równocześnie traktowane były jak nic niewarte popychadła, nadające się wyłącznie do sprzątania i usługiwania państwu. Widoczna tu jest jak na dłoni niesamowita przepaść między klasami. Tylko zdaje się, że państwo nigdy nie zbrukali swoich mądrych głów myślą, że bez tych "białych niewolnic" ich domostwa rozsypałyby się zwyczajnie albo zniknęły pod stosami brudnych naczyń i ubrań. Najprostsze czynności wykonywały przecież służące. Gdyby tak wtedy modne stały się związki zawodowe i ktoś podpowiedziałby tym kobietom, że mogą się zbuntować i zacząć walczyć o swoje, to kto wie, jak by się to skończyło
Ocena: 6/6 czytaj więcej
Autorka wchodzi w ich świat i pokazuje nam go z różnych perspektyw. Znajdziemy w książce przede wszystkim narrację historyczną, czyli jak wyglądała taka służba, co się zmieniło i zmieniało na przestrzeni lat, jak wyglądała walka o zmianę postrzegania służby. Poznamy szczegółowo obowiązki służących, ich prawa, rodzaje fartuszków i miejsca, gdzie zbierali się poplotkować. Przez ich codzienność dowiemy się wiele o ówczesnej Polsce – jak polskie społeczeństwo funkcjonowało, jak postrzegało siebie samych i służbę, jakie było miejsce kobiety. Nie zabraknie również tych bardziej przyziemnych spraw – co jedzono, jak funkcjonowano, o której wstawano i gdzie robiono zakupy.
Autorka dodała również osobiste historie – i służących, i państwa. Mamy więc dwie różne perspektywy, czasami bardzo się od siebie różniące. Są historie smutne, dramatyczne, są wzruszające, zdarzają się te ze szczęśliwym zakończeniem, są nawet kryminalne. Występują osoby zupełnie nieznane, służące, po których dzisiaj nie został żaden ślad, albo tylko jedno zdjęcie czy imię gdzieś wspomniane. Są służące, które były traktowane jak członkowie rodziny. Z drugiej strony są też postaci, które znamy wszyscy, państwo, u których była służba – jest Józef Hen, Maria Kuncewiczowa, Henryk Sienkiewicz (a może bardziej Maria Luty?), Stanisław Wyspiański, Maria Dąbrowska, pojawia się dom Kossaków i polskie korzenie Angeli Merkel.
Ocena: 6/6
czytaj więcej
Joanna Kuciel-Frydryszak w niebywale interesujący, a zarazem słodko-gorzki sposób w swojej najnowszej książce Służące do wszystkiego ukazała losy pomocy domowych w przedwojennej Polsce.
Każdy z nas może ma jakieś wyobrażenie, albo nawet wiedzę przekazywaną z pokolenia na pokolenie, o losie młodych dziewcząt i kobiet, które pracowały jako służące w domach mieszczan. Autorka nie zostawia nas z domysłami i zabiera czytelnika w niezwykłą podróż w przeszłość, w różne rejony Polski. Przyglądamy się codziennym obowiązkom służby oraz jesteśmy świadkami ich relacji z pracodawcą. Obruszamy się patrząc na to jak żyły. Współczujemy ich doli, gdy widzimy jak stawiane zadania oraz niegodziwe traktowanie są bagażem gnącym ich kręgosłupy. Jednak przedstawicielki tej warstwy społecznej nie zawsze były czyste jak łza. Autorka jest sprawiedliwa i przedstawia również ich zachowania i działania, które były niewłaściwe, a momentami wręcz niedopuszczalne.
Kontakt z rajfurkami na targach, na których wyszukanie i zatrudnienie służącej przypominało kupno konia, będące swoistym targiem niewolników, to codzienność i chleb powszedni przyszłej pomocy domowej zanim trafiła do nowego domu. Ale nie zapominajmy, że środowisko mieszczańskiej służby nie było monochromatyczne. Jedne kobiety spotykały się z wyzyskiem, seksualnym wykorzystywaniem, brakiem empatii i zrozumienia, zaś inne fraternizowały się z chlebodawczyniami, a po śmierci miały nawet wspólną mogiłę. Nie czarujmy się, te drugie były w mniejszości.
Autorka udzieliła głosu wielu kobietom – Marysiom, Kasiom, których prawdziwe imiona nie były przez państwa używane, bo i po co… Jedne były anonimowe, inne zapisały się na kartach historii oraz w literaturze. Wszystkie łączyło jedno – praca, która w żaden sposób nie była unormowana oraz nie rządziły nią żadne zapisane zasady. Książka Kuciel-Frydryszak jest bardzo ciekawym obrazem Polski XIX i XX wiecznej, klasowości oraz kolorytu lokalnego.
Książkę serdecznie polecam uwadze, ponieważ nie dość, że autorka opisała rzeczywistość, która miała miejsce w naszej przeszłości, to dodatkowo zrobiła to w bardzo efektowny sposób. Nie mogłam oderwać się od lektury!
Ocena: 5/6 czytaj więcej
Życie zmuszało ich do podjęcia tego wyboru – to bieda niejednokrotnie wyganiała je z ojcowskiej wiejskiej chaty. Pakowały sukienkę, bieliznę i parę drobiazgów, przypominających o bliskich i rzucały się w nieznane. Wyjeżdżały do miasta, nie wiedząc nawet co to jest stacja kolejowa i jak będzie wyglądać ich pierwsza podróż pociągiem. Ciche i potulne Kasie, Marysie, Józie miały wkrótce zostać służącymi do wszystkiego – prać, prasować, gotować froterować, układać do spania, ocierać łzy, kochać, pocieszać… Ale czy w zamian za to zyskiwały wdzięczność?
Ich sypialnią często był ciasny kąt w kuchni, jadały same, pracowały od świtu do zmierzchu, a ich zgrubiałe ręce nie znały zmęczenia. Stanowiły codzienność polskich Pań, bo służącą po prostu wypadało mieć. Jak naprawdę wyglądało ich życie?
O służących wiemy niewiele, właściwie nic. Joanna Kuciel-Frydryszak dedykuje swoją książkę „Pamięci zapomnianych kobiet” - czyli wszystkich, które przez lata, do samego końca „dawnego świata” (pierwszych miesięcy po zakończeniu II wojny światowej) pracowały jako służące w polskich domach.
Dziewczęta dzieliły się właściwie na dwie grupy: te, które miały szczęście i te, którym go zabrakło.
Te pierwsze trafiały do domów, w których mogły poczuć się częścią rodziny. Służba to była dla nich przygoda życia. Opowiada o tym Maria Luta, służąca Henryka Sienkiewicza, ale nie tylko – świadectwo temu dają również opowieści o „demonicznej Geni” – pomocy Nalkowskiej i „ukochanej Grabosi”, silnie związanej z poetką Iłłakowiczówną. Przywiązanie było obustronne – niejednokrotnie służące szły wraz ze swoim Państwem do getta, twierdząc, że bez nich ich życie się skończy.
Życie dziewcząt zaliczających się do tej drugiej grupy było zgoła inne. Joanna Kuciel-Frydryszak zagląda do ich ciasnych kątów w kuchni czy na stryszku. Niejednokrotnie padały one ofiarą przemocy, bowiem prawo pozwalało Pani karcić służącą i bić ją, jeżeli była nieposłuszna. Każdy negatywny wpis z książeczce służebnej zmniejszał szansę na znalezienie kolejnej pracy. Pod nieobecność Pani w domu młode, a często też nieletnie służące padały nie tylko ofiarą zalotów swoich Panów, lecz niejednokrotnie gwałtów. Słowo służącej miało jednak małą wartość, przez co bogate rodziny często z konfliktu wychodziły bez szwanku, zaś dziewczyny z szarganą opinią ladacznicy traciły szansę na porządny zarobek.
Spragnione miłości i czułości ukochanych próbowały się doszukać w spotkanych na ulicy młodzieńcach. Przyprowadzały ich później do swoich kuchni pod nieobecność Państwa, a następnie ich życiorys widniał na pierwszych stronach najpopularniejszych dzienników. Uwodzenie służących w celu zrabowania polskich domów było bowiem w owym czasie niezwykle popularnym sposobem na zarobek. Taka miłość to dla dziewczyny był koniec – jeżeli nie padły trupem, zostały natychmiast oddalone ze służby, bo wykryciu intrygi przez Państwo.
Joanna Kuciel-Frydryszak opowiada o życiu „białych niewolnic” aż do czasu zakończenia II wojny światowej. Sumiennie śledzi ich losy, przytacza wypowiedzi, odszukuje ich listy, zdjęcia, wspomnienia. Opowiada nie tylko o tych sumiennych, cichych i dobrych. Na kartach swojej książki przytacza również te życiorysy, które szokują nas do dziś. Wiejskie dziewczyny idące na służbę niejednokrotnie były chciwe, zachłanne, a nawet niemoralne. Do osób wyróżniających się w Służących do wszystkiego na pewno można zaliczyć Teosię Pytkównę, żonę Wyspiańskiego – z jednej strony kochającą matkę, zachwyconą popularnością swego męża, z drugiej strony ową femme fatale, która męża przyprawiła o śmierć.
To lektura niejednokrotnie nostalgiczna, melancholijna, ale też gorzka. Życiorysy tych znanych, jak i bezimiennych służek z pewnością zapadną Wam w pamięci.
Ocena: 6/6 czytaj więcej
-
Ania • 03/07/2023 -
Agnieszka • 12/04/2020
Przejmujące losy „białych niewolnic”, kobiet z najniższego szczebla hierarchii służby domowej. Tych, których w przedwojennej Polsce było najwięcej. Zatrudniane przez mieszczaństwo wiejskie dziewczęta zaczynały służbę mając często 15 lat. Nie miały prawa do urlopu i wypoczynku, pracowały od świtu do nocy za grosze.
Joanna Kuciel-Frydryszak zagląda do ich maleńkich pokoików w eleganckich kamienicach, przypatruje się, co robią, gdy mają wychodne, obserwuje je przy kuchennej pracy, współczuje, gdy muszą oddać swoje często nieślubne dzieci.
Ale praca służącej to mimo wszystko awans i dotknięcie lepszego świata. Dla niektórych służba stanie się przygodą życia. Inne w rodzinie chlebodawców znajdą przyjaciół i opiekunów.
W galerii służących pojawiają się zarówno te, które zapisały się w historii: Anna Kaźmierczak, prababcia kanclerz Angeli Merkel, Teosia Pytkówna, żona Stanisława Wyspiańskiego, Aniela „Ciemna”, która wymyśliła końcówkę Ferdydurke, komunistka Etla Bomsztyk, jak i te bezimienne. Zobaczymy je także podczas drugiej wojny światowej, gdy heroicznie będą pomagać swoim chlebodawcom.
Służące do wszystkiego to także opowieść o stosunkach klasowych oraz o potrzebie dominacji lepiej urodzonych nad biedakami. To momentami zabawna, a czasem gorzka lektura. Na pewno zaś ważna.
Przed lekturą mam wrażenie, że wiem naprawdę dużo i nic nie może mnie zaskoczyć, a potem biorę do ręki taki tytuł jak Służące do wszystkiego i okazuje się, że przede mną jeszcze długa droga. Bo choć zawód służących nie był mi obcy, to jednak już jego specyfika i różne aspekty poznałam dopiero dzięki lekturze powyższej książki.
Widać jak wiele pracy włożyła autorka w ten tytuł. Ilość źródeł, przypisów, a także fragmentów historii służących, tych bardziej i mniej znanych, jest bardzo duża. Poszczególnych rozdziałów, które opowiadają zarówno o sposobie wstąpienia na służbę, o niezwykle trudnych warunkach, w jakich służące pracują, o braku wolności, często niemożliwości odejścia, poświęceniu bez reszty... Ciężko zrozumieć, dlaczego dziewczęta decydowały się na takie życie. Choć z drugiej strony można wyczytać historie niezwykle szczęśliwe, rodziny państwa, które stały się prawie własnymi rodzinami.
Autorka porusza tematy różnorodne, od sposobu zachowania przed państwem, przez naukę zawodu, trudne warunki bytowe, brak prywatności, całkowicie podleganie państwu, praca od rana do wieczora. Ale w książce można również znaleźć tematy polityczne dotyczące służby, kwestię wiary i służby u Żydów, a także wojenne losy służących, które przez kilka lat zostały pozbawione dotychczasowego życia, a budząc się w komunizmie, nie każdy był w stanie się odnaleźć.
Opowieść o kobietach w większości zapomnianych, które uciekając z ciężkiego życia na wsi, trafiały do niewiele lepszego życia w mieście. Codzienna, znojna praca pod dyktando pań domu, od rana do świtu, wykonywanie wszystkiego, od sprzątania, przez gotowanie, usługiwanie a czasem również wszelkie inne żądania państwa, również te intymne, których nie można odmówić.
Książka pokazuje jak duża przepaść dzieliła "Państwa" od "sług". I jak tak naprawdę wyglądała praca na służbie, która nie kończyła się nigdy, a kiedy już nie można było pracować, często lądowało się w przytułkach bez grosza.
Służące do wszystkiego to książka idealnie trafiająca w punkt. Opowieść o ludziach, dziś już zapomnianych, którzy utrzymywali ład i porządek, który dbali o każdy aspekt bogatych domów, bez których nie dało się obejść. Piękne świadectwo dawnego świata, który na kartach tej powieści nie wydaje się już tak idealny, choć nadal wywołuje sentyment.
Ocena: 6/6 czytaj więcej