
Tylko pocałunek
kiedy oferta będzie dostępna.
Riley wolał obóz szkoleniowy w armii niż przyglądanie się, jak wyśniona dziewczyna zakochuje się w jego bracie. Po roku Paige jest już wolna. Riley decyduje się wreszcie zdobyć jej serce. Ale Afganistan całkowicie zmienia jego życie…
Wszystko rozpada się, gdy wybuch miny czyni z niego kalekę na całe życie. Nagle Paige staje się nieosiągalnym marzeniem – ponieważ jego zdaniem zasługuje na coś więcej niż inwalidę. Riley postanawia się wycofać, aby nie niszczyć życia jej ani sobie. Tymczasem okazuje się, że okres rekonwalescencji musi spędzić w domu Paige. Dziewczyna z radością bierze na siebie opiekę nad swoim serdecznym przyjacielem. Riley niewiarygodnie szybko zaczyna funkcjonować samodzielnie, lecz im więcej czasu upływa, tym bardziej widać, że żarty i uśmiech są przykrywką dla udręczonej duszy.
Mijają tygodnie. Uczucia Paige zaczynają się zmieniać. Czyżby nieświadomie poszukiwała zamiennika dla nieudanego związku ze starszym Callahanem? A co z Rileyem? Czy będzie w stanie przyjąć bezinteresowną miłość?
Tylko pocałunek to ostatni tom trylogii Summer Harbor, która opowiada o braciach Callahan, mieszkających w jednym z nadmorskich miasteczek w stanie Maine. Wszystkie historie Denise Hunter łączą w sobie romans, trudne tematy, mogące dotknąć każdego z nas, a także nienachalnie przekazane wartości chrześcijańskie.
Powrót do Summer Harbor był dla mnie jak powrót do domu - czytając dwie poprzednie książki z tej serii zdążyłam zżyć się z bohaterami, szczerze ich polubić i pokochać ten charakterystyczny klimat małego miasteczka. Nie mogłam się też doczekać zakończenia niektórych wątków i z pewnością się nie rozczarowałam, choć muszę przyznać, że ten tom najmniej przypadł mi do gustu z całej trylogii.
Poprzednie części skupiały się kolejno na Beau i Zacu, starszych braciach Callahan, więc tym razem przyszła kolej na Riley’a, który wraca do domu kompletnie odmieniony - nie tylko fizycznie, ale przede wszystkim psychicznie. Musi przyzwyczaić się do nowej rzeczywistości, konieczności polegania na innych oraz płynących zewsząd współczujących spojrzeń i gestów, a przede wszystkim musi pożegnać się z marzeniami o Paige - przynajmniej tak mu się wydaje. Denise Hunter na przykładzie swojego bohatera pokazała, co to znaczy zmagać się z zespołem stresu pourazowego, jak niepełnosprawność wpływa na stan psychiczny człowieka i jego poczucie własnej wartości, jak trudno jest w takiej sytuacji schować dumę do kieszeni i poprosić o pomoc. Chociaż współczułam Riley’owi, to jednak bardzo irytowało mnie jego przekonanie, że sam najlepiej wie, co będzie najlepsze dla Paige i że ma prawo decydować za nią. Nie lubię takich motywów w książkach, uważam to za sztuczne dokładanie bohaterom problemów, które mogłaby rozwiązać jedna szczera rozmowa.
W tej powieści siłą rzeczy dowiadujemy się więcej o samej Paige, o jej przeszłości, sytuacji rodzinnej, historii jej przyjaźni z Riley’em, o schronisku dla zwierząt, które prowadzi. Jak każda z wybranek Callahanów, Paige jest sympatyczną dziewczyną o dobrym sercu, zasługującą na szczęście i na prawo do dokonania własnego wyboru, o czym Riley zdawał się zapomnieć. Wszyscy, którzy znają powieści Hunter, wiedzą jednak, że na bohaterów zawsze czekają szczęśliwe zakończenia. Wątek ciotki Trudy i szeryfa Coltona również doczekał się takowego, choć nie bez przeszkód.
Autorka jak zawsze stworzyła wciągającą, przyjemną w odbiorze powieść o zawiłości ludzkich losów, o miłości, zdolnej pokonać wszelkie trudności, a także o Bożym planie, który zawsze jest najlepszy, nawet jeśli nie zawsze wygląda tak, jak byśmy chcieli.
Ocena: 4/6 czytaj więcej