ebook Najgorsze dopiero nadejdzie
3.33 / 5.00 (liczba ocen: 1709)

Najgorsze dopiero nadejdzie
ebook: mobi (kindle), epub (ipad)

E-book - najniższa cena: 17.55
Audiobook - najniższa cena: 34.32
wciąż za drogo?
17.55 zł Lub 15.80 zł
29.67 złpremium: 19.14 zł Lub 19.14 zł
25.52 zł Lub 22.97 zł
28.00 zł
25.50 zł
26.80 zł
kliknij aby zobaczyć pozostałe oferty (3)
Wesprzyj UpolujEbooka.pl - postaw kawę
Inne proponowane

Iskra, która odpali kryminalną petardę! Mistrzowska intryga. Charyzmatyczny i bezkompromisowy bohater. Od tej powieści po prostu nie sposób się oderwać. Zgliszcza spalonego domu kryją w sobie ponurą tajemnicę. Marek Bener ma przed sobą ostatnie dziennikarskie zadanie. Nie wie jednak, że to początek kryminalnej gry, w którą zostaje uwikłany…

Przeszłość daje o sobie znać, gdy okazuje się, że ofiarą pożaru jest dawny przyjaciel Benera, który przed laty uwiódł mu narzeczoną. Najgorsze dopiero nadejdzie. Wkrótce kobieta również znika bez śladu. Dziennikarz nie przypuszcza nawet, że z pozoru zwykły dzień przerodzi się w walkę o życie.
Czy Marek Bener wygra wyścig z czasem?

O e-booku Najgorsze dopiero nadejdzie blogerzy napisali: 

Najgorsze dopiero nadejdzie to rasowy kryminał, posiadający dużą dawkę sensacyjnych wątków. Ciężko uwierzyć, że książka jest debiutem literackim autora. Jest dobrze skonstruowana, a historia w niej przedstawiona, przemyślana i napisana tak, by czytelnika wyprowadzić w pole. - Katarzyna Nowak - Kasia i książki

O tej książce zdecydowanie mogę napisać, że jest dynamiczna. Akcja zaczyna się zagęszczać już przy pierwszych stronach i właściwie do samego końca udało jej się trzymać mnie w niesłabnącej ciekawości. Małecki “kupił mnie”, jako czytelnika. - Natalia Świętonowska - Inthefuturelondon

Najgorsze dopiero nadejdzie od Robert Małecki możesz już bez przeszkód czytać w formie e-booka (pdf, epub, mobi) na swoim czytniku (np. kindle, pocketbook, onyx, kobo, inkbook) lub słuchać w formie audiobooka (mp3).
Za­wsze po­peł­nia­my te same błędy, tylko oko­licz­no­ści się zmie­nia­ją.
Nigdy nie wiesz o sobie wszystkiego. Nigdy, dopóki nie staniesz na krawędzi i nie zrobisz czegoś, do czego - jak sądzisz - nie byłbyś zdolny, a co w konsekwencji zmienia cię na zawsze.
O serii z Markiem Benerem słyszałam już kilka lat temu. Nie miałam jednak jeszcze okazji, by poznać tego bohatera oraz twórczość Roberta Małeckiego bliżej. Dzięki uprzejmości wydawnictwa Czwarta Strona mogłam przeczytać pierwszy tom trylogii i nareszcie sprawdzić, czy pióro autora jest dla mnie oraz, czy ten kryminał przypadnie mi do gustu. Czy tak się właśnie stało? O tym w dzisiejszej recenzji.

Marek Bener jest dziennikarzem i ma przed sobą poważne zadanie. Nie przypuszcza jednak, że jest to również wstęp do niezwykle niebezpiecznej gry, w którą zostaje wplątany. Przeszłość zaczyna o sobie przypominać w najmniej oczekiwanym momencie – okazuje się bowiem, że były przyjaciel Marka ginie w pożarze domu. Co więcej, mężczyzna ten przed laty uwiódł jego narzeczoną. Wkrótce po tym kobieta ta również znika bez śladu, a Marek wyrusza na jej poszukiwania. Nie przypuszcza nawet, że jego chęć odnalezienia byłej miłości zamieni się w walkę na śmierć i życie. Czy uda mu się wygrać wyścig z czasem?

Zacznę od głównego bohatera, który jest według mnie niewątpliwym plusem całej tej powieści. Marek Bener zaimponował mi swoją pewnością siebie, charyzmą oraz taką determinacją w dążeniu do wyznaczonego celu. W tych chwilach, gdy groziło mu ogromne niebezpieczeństwo, pokonywał swój strach i po prostu robił wszystko, by wyjść z danego starcia zwycięsko. Jego kreację uważam za naprawdę dobrą i dopracowaną. Jednocześnie jestem ciekawa, czy w kolejnych tomach wygląda to podobnie.

O tej książce zdecydowanie mogę napisać, że jest ona dynamiczna. Akcja zaczyna się zagęszczać już przy pierwszych stronach i właściwie do samego końca udało jej się trzymać mnie w niesłabnącej ciekawości. Owszem, bywały momenty słabsze, ale patrząc na tę powieść całościowo, nie jestem w stanie napisać o niej złego słowa. Ten tom po prostu bardzo przypadł mi do gustu i cieszę się, że mogłam nareszcie poznać tę historię.

Pióro Roberta Małeckiego jest naprawdę bardzo dobre i to też dzięki temu tę pozycję czytało mi się tak lekko i przyjemnie. Wiem, że może brzmi to śmiesznie, gdy opisuję dość brutalny kryminał, ale rzeczywiście tak było. Autor zadbał również o to, by wątek polityczny, którego w zasadzie nie mogło tutaj zabraknąć, nie wkradł się jako temat główny całej powieści, a pozostał jako wątek poboczny, który po prostu wpływał w pewnych aspektach na całą akcję. Bardzo mi się to podobało i chyba tym też pan Małecki “kupił mnie”, jako czytelnika.

Wszelkie zwroty akcji, które zostały tutaj zastosowane, dla niektórych mogą być dość oczekiwane i raczej nie “zaskakujące”. Dla mnie jednak zdecydowana większość z tych tzw. Plot twistów okazała się zadziwiająca oraz jeszcze lepiej wpłynęły one na mój odbiór tej historii. No z resztą, co ja tutaj będę jeszcze więcej pisać. Ta pozycja to dla mnie małe odkrycie tego roku i wiem, że muszę zapoznać się z pozostałymi książkami autora.

Jeżeli szukacie ciekawego i dobrze napisanego kryminału, który uprzyjemni Wam nudny dzień czy po prostu oderwie Wasze myśli od problemów - to polecam Wam Najgorsze dopiero nadejdzie. W Waszym przypadku tytuł zapewne nie jest niczym proroczym, choć warto mieć zawsze oczy dookoła głowy.

Ocena: 5+/6 czytaj więcej
©Inthefuturelondon
Kiedyś stroniłam od czytania powieści polskich autorów. Niezależnie od tego, z jakim gatunkiem miałam do czynienia, nie czułam, żeby nasz rodzimy rynek wydawniczy miał coś ciekawego do zaoferowania. Życie jednak jest przewrotne i postanowiłam sięgnąć po twórczość naszych pisarzy, z których jeden rodzaj literatury szczególnie sobie upodobałam, a są to kryminały. Najgorsze dopiero nadejdzie Roberta Małeckiego nie jest pierwszą tego typu lekturą z naszego podwórka, po którą sięgam. Warto?

Spłonął dom. Marek Bener jest dziennikarzem, wykonującym swoje ostatnie zadanie. Zostaje on wciągnięty w zagadki związane z jego przeszłością, gdy okazuje się, że ofiarą pożaru jest jego dawny przyjaciel, który przed laty uwiódł mu narzeczoną. Szybko okazuje się, że kobieta również znika, a ślad po niej ginie. Honor był potrzebny w czasie wojny. Teraz mamy pokój i liczą się inne wartości. Ta książka ma dwa ogromne plusy. Pierwszy z nich, to te około pięćdziesiąt stron rozpoczynających powieść, które przyciągają czytelnika jak magnes i nie zamierzają puścić. Kolejnym jest akcja ukazana w drugiej połowie wydarzeń, która bardzo przypomina mi tą z filmów sensacyjnych z przełomu lat dziewięćdziesiątych a dwutysięcznych. I to są właściwie główne zalety tej powieści. Nie ukrywam, że spodziewałam się czegoś innego. Zwłaszcza po wprowadzeniu, które serwuje nam autor, a które mnie zaciekawiło. To, co rzuca się w oczy to forma pierwszoosobowa. Ja nie jestem zbytnią fanką literatury pisanej z punktu widzenia bohatera, choć jestem w stanie zrozumieć, że często taka koncepcja pomaga nam poznać go lepiej od strony psychologicznej. Moim zdaniem, postać Marka Benera bywa irytująca, choć z początku na taką nie wygląda. Im dalej w las, tym bardziej charakter głównego bohatera zmienia się na gorsze. Nie brakuje sarkazmu, który naprawdę w książkach cenię, ponieważ nadaje on charakteru indywiduum. Nie brakuje również narzekania oraz niewygodnych pytań. Wszystko to kumuluje się i tworzy istotę, z którą mogłabym się dogadać jedynie w kwestii upodobań muzycznych. Wychodzę z założenia, że pozostałe postaci są tutaj potraktowane po macoszemu, zwłaszcza w kontekście pierwszych rozdziałów. Mamy, chociażby kogoś, kto został wprowadzony do historii jako osoba ważna dla fabuły (w kontekście życia zawodowego głównego bohatera), a którego rola kończy się kilka stron później. Szczerze mówiąc, liczyłam na to, że wątek jakoś się rozwinie, przez co mocno się rozczarowałam. Nigdy nie wiesz o sobie wszystkiego. Nigdy, dopóki nie staniesz na krawędzi i nie zrobisz czegoś, do czego — jak sądzisz — nie byłbyś zdolny, a co w konsekwencji zmienia cię na zawsze. Sama fabuła poprowadzona jest w sposób przejrzysty i klarowny. Do najważniejszej części w historii trzeba jednak trochę poczekać, ponieważ po dobrym początku mamy nagły spadek akcji, a opisy stają się zbyt długie i nużące, by wkręcić się w książkę na całego. Gdybym powieść odpuściła po tych dwustu stronach z pewnością bym żałowała, ze względu na dynamiczną akcję, która ukazana jest w drugiej połowie kryminału. Jak już zapewne zdążyliście zauważyć, wspomniałam we wstępie o filmach akcji z przełomu lat dziewięćdziesiątych oraz dwutysięcznych. Tak… To, co sprawiło, że nie oderwałam się od tego wszystkiego, to właśnie podobieństwo Najgorsze dopiero nadejdzie do kina z tamtych lat. Mam tu na myśli stricte amerykańskie kino akcji. Jest to pewien obszar moich zainteresowań, stąd zapewne ta myśl i skojarzenie. Czy jest to pełnokrwisty kryminał? Według mnie nie. Ma on jednak w sobie coś, co może przyciągnąć sporą część czytelników: prostota, przyjemny język oraz dynamiczny bieg wydarzeń. Czy uważam, że był to kryminał, który warto przeczytać? Tak, choć trzeba mieć do niego troszkę cierpliwości.

Ocena: 3+/6 czytaj więcej
©Marionetka Literacka
O Robercie Małeckim i jego debiutanckiej powieści kryminalnej zatytułowanej Najgorsze dopiero nadejdzie słyszałam same dobre rzeczy. Wiele osób, znających moje czytelnicze gusta, rekomendowało mi tę powieść. Dlatego kiedy przed świętami Bożego Narodzenia usłyszałam pytanie, co chciałabym dostać od świętego Mikołaja ;) odpowiedź była jedna - książkę Małeckiego, a najlepiej dwie. Niedawno nadszedł czas, żeby kilka wieczorów spędzić właśnie z tym autorem.

Marek Bener jest dziennikarzem śledczym jednej z podupadających, toruńskich gazet. Kiedy dowiaduje się, że prawdopodobnie będzie musiał podjąć się ostatniej sprawy, nie zastanawia się nawet minuty. Podejmuje ostatnie reporterskie śledztwo, które dotyczy spalonego pod Toruniem domu. Dzięki swoim znajomością dociera do informacji, że w zgliszczach odnaleziono zwłoki mężczyzny. Sprawa zaczyna się komplikować, kiedy na jaw wychodzi tożsamość ofiary. Dziwnym zbiegiem okoliczności, mężczyzna, który zginął w pożarze, to dawny przyjaciel Benera - Wojciech Holtz - z którym przed laty zerwał wszelkie kontakty.

Dochodzi do dziwnych sytuacji. Zgliszcza domu są przez kogoś obserwowane. W niewyjaśnionych okolicznościach znika żona Holtza - była miłość Benera. Z okna jednego z budynków wypada kobieta...a gdzieś w to wszytko zamieszany jest "Szaman" - człowiek, podejrzewany o wielokrotne morderstwa. Postać ta "towarzyszy" Benerowi od czasu zaginięcia przed trzema laty, jego ciężarnej żony Agaty i być może zna odpowiedź na dręczące go pytania.

Robert Małecki postawił na narrację pierwszoosobową. Historię poznajemy zatem z perspektywy głównego bohatera, postaci pełnej charyzmy, mocnego charakteru. Nie jest on typowym macho, ale zdecydowanie to facet "z jajami" (dosłownie i w przenośni). Ale ma jedną małą wadę - lubi przyciągać do siebie kłopoty.

Książkę rozpoczyna mocny prolog. Po jego przeczytaniu wiedziałam, że powieść będzie mi się podobać. Są takie pozycje, że da się przewidzieć czy przypadnie nam ona do gustu, czy też nie. Po mocnym wejściu akcja nieco zwolniła. Nie dajcie się zwieść - napięcie jest tu budowane stopniowo. Autor nie pozwala nam się nudzić. Zwroty akcji, pościgi, tajemnicze zaginięcia, trupy, układy panujące w niektórych grupach społecznych...

Najgorsze dopiero nadejdzie to rasowy kryminał, posiadający dużą dawkę sensacyjnych wątków. Ciężko uwierzyć, że książka jest debiutem literackim autora. Jest dobrze skonstruowana, a historia w niej przedstawiona, przemyślana i napisana tak, by czytelnika wyprowadzić w pole. Kończąc tę pozycję, wiedziałam, że muszę sięgnąć po kolejne przygody Benera.

Można zatem spodziewać się, że...

Graviora manet...

Polecam!

Ocena: 5+/6
czytaj więcej
©Kasia i Książki
Mariusz Czubaj napisał „To nie może być debiut”. Panie Mariuszu ja również uważam, że Robert Małecki trzymając w dłoni strzelbę zamiast pióra obala definicje tego słowa. Autor niczym wytrawny pisarz dawkuje nam pełnokrwistą powieść nasiąkniętą akcją począwszy od prologu a na podanym adresie facebookowym skończywszy. Tak jest!!!, bo po lekturze tej książki, jeszcze na długo jesteśmy myślami z Benerem jego żoną, siostrą, byłą dziewczyną czy przyjacielem dziennikarza. Postaci jest tu wiele, są one wyraziste. Jest to zasługa ponadprzeciętnych umiejętności debiutującego autora. Niebywały talent pisarski, którym mnie ujął jest zapewne zasługą warsztatów kreatywnego pisania realizowanych w ramach Międzynarodowego Festiwalu Kryminału we Wrocławiu, a także warsztatów organizowanych przez Maszynę Do Pisania.

Ma się czasami wrażenie, że autor pisząc o toruńskim dziennikarzu pisze o sobie, zaś opisując sceny walki wręcz pisze o swoich doświadczeniach bokserskich. Może to wynikać, z posiadanej umiejętności rzeczywistego tworzenia fabuły. W rzeczywistości jednak Robert Małecki jest dziennikarzem, natomiast jeśli chodzi o boks... jest on tylko wytworem fikcji literackiej. Pan Robert tworzył to dzieło półtora roku – tyle musieliśmy czekać na kryminał, który na długo pozostaje w pamięci niczym widok lufy, która jest tak blisko, że wydaje nam się że patrzymy w rurę wentylacyjną. Kryminalna gra w którą uwikłał się Bener, nie wiadomo kiedy staje się kolejnym tematem dziennikarskiej kariery, a kiedy przechodzi w prywatne śledztwo, które osacza go do cna. Tempo akcji nie pozwala nam odłożyć książki nawet na sekundę. Z pełną świadomością można ułożyć ją na półce książek na jedną noc i na wiele późniejszych bo jeszcze długo będziecie do niej wracać. Fabuła książki skonstruowana jest idealnie. Układ następujących po sobie zdarzeń powoduje, że nie potrafimy się oderwać od historii toruńskiego dziennikarza, który swą charyzmą, bezkompromisowością staje na równi z kolegą po fachu – Mikaelem Blomkvistem z trylogii Millennium Stiega Larssona. Powieść Najgorsze dopiero nadejdzie, jest bogata w wiele realnych opisów, które mrożą krew w żyłach. Sytuacja, gdy główny bohater przesłuchiwany jest poprzez rażenie prądem, powoduje, że czytający czuje w swoich mięśniach płynące ampery. Uczucie to mrozi krew w żyłach, powoduje, że pod wpływem emocji nasze szczęki zaciskają się, a my ściskając nasze kłykcie kibicujemy Benerowi w dociekaniu prawdy. Robert Małecki dozuje nam wszelką paletę uczuć od zatrważających poprzez śmieszne, gdzie autor pisząc o ryzykownym testowaniu granic wytrzymałości tkanin, które opinały (…) wielki biust i brzuch przedstawia sylwetkę szefowej, na bardzo emocjonalnych skończywszy. Takim momentem jest przedstawiony rys psychologiczny czekania na zaginioną ukochaną. Bardzo realny i wzruszający był opis sytuacji, gdy Marek Bener biegnie w niemieckim metrze za kobietą łudząco podobną do zaginionej żony. Mistrzostwo zobrazowania tej chwili pozwala nam w pełni współodczuwać emocje bohatera. W powieści autor raz za razem łączy rzeczywistość z fikcją literacką. Przywołuje historię żużlową Torunia, a także przedstawia nam historię z 2006 roku, kiedy to w mieście panowała epidemia ptasiej grypy. Dzięki temu poznajemy prawdziwą historię miasta. Aż ciężko uwierzyć, że Najgorsze dopiero nadejdzie, jest debiutem Roberta Małeckiego, a na samą świadomość, że obok mnie leży Porzuć swój strach, a w 2018 roku pojawi się trzecia część zatytułowana Koszmary zasną ostatnie robię się „Czerwony jak cegła”.

Ocena: 6/6 czytaj więcej
©Czyt-NIK
Ludzie mówią, że nieszczęścia chodzą parami (a ci bardziej pesymistycznie nastawieni twierdzą nawet, że stadami), i choć oczywiście nie jest to regułą, zdarza się na tyle często, by niektórzy byli przekonani, że złe wydarzenia przyciągają się jak magnes i kumulują w większego pecha. Marek Bener, główny bohater powieści Roberta Małeckiego, chyba by się z tym zgodził. Mężczyzna dowiaduje się, że jego kariera dziennikarska jest skończona – toruńska redakcja, w której pracuje ma spore dziury w budżecie, więc szefowie decydują się na radykalne cięcia. Bener ma przed sobą ostatnie reporterskie zadanie, a potem może żegnać się z ciepłą posadką. To jednak dopiero początek łańcucha nieszczęść, bo… Najgorsze dopiero nadejdzie.

Dziennikarz, ponaglany przez przełożoną, udaje się we wskazane miejsce, to jest pod spalony dom. Okazuje się, że w środku znaleziono zwłoki mężczyzny. Bener zabiera się do napisania artykułu, a wszystko nie wydaje mu się specjalnie skomplikowane – do czasu… Do mężczyzny odzywa się jego dawna miłość, Weronika, a dwie sprawy – prywatna i zawodowa – zaczynają się niebezpiecznie plątać. Zwłoki mężczyzny znalezionego w domu zostają zidentyfikowane: to Wojciech Holtz, mąż Niki i dawny znajomy Benera. Dziennikarz nie jest świadom tego, że zostaje wciągnięty w niebezpieczną grę, w której to nie on będzie rozdawał karty.

Wkrótce znika też Weronika, a Bener zrobi wszystko, by ją odnaleźć. Nie chce stracić kolejnej bliskiej mu osoby. Przez konflikt rodzinny stracił kontakt ze swoją siostrą, a przez okrutny przypadek losu utracił również ukochaną żonę, która nosiła w brzuchu ich córkę. Zdaje się, że na Marka Benera spadły wszystkie nieszczęścia: a najgorsze dopiero nadejdzie…

Muszę zgodzić się z blurbem napisanym przez Mariusza Czubaja: ta książka jest tak dobra, że wierzyć się nie chce, że to debiut Małeckiego. Początkujący pisarz świetnie sobie poradził z wykreowaniem fabuły, która jest odpowiednio zaplątana, by czytelnik zbyt szybko nie zorientował się, co się dzieje i jakie są powiązania między poszczególnymi bohaterami. Dobrze poprowadził wątek kryminalny, który jest dokładnie taki, jak lubię: mroczny, krwisty i wiarygodnie rozpisany. Nic nie dzieje tu się na zasadzie Deus ex machina, bohaterom rozwiązania nie spadają z nieba, a wręcz przeciwnie – Robert Małecki utrudnia im życie, rzucając kłody pod nogi i porządnie ich turbując.

No właśnie, Markowi Benerowi nieźle się obrywa. Nie jest to bohater, który z każdej awantury wychodzi bez szwanku, gwiżdżąc pod nosem i zacierając ręce po kolejnej udanej akcji. To świetnie stworzona postać, ludzka, z wadami i zaletami, a równocześnie wykreowana tak, że czytelnik jest w stanie zrozumieć jego motywacje, współczuć mu, a w końcu go polubić. Bener ma trudne życie: jego ciężarna żona zaginęła przed laty bez śladu, jego siostra od dawna z nim nie rozmawia, teściowa wciąż opłakuje córkę, a była narzeczona… cóż, staje się zbyt bliska, gdy mężczyzna ma ją znów na wyciągnięcie ręki. Nie bez przyczyny mówi się, że stara miłość nie rdzewieje. Muszę przyznać, że mimo iż niespecjalnie jest na co narzekać, a atutów powieści jest sporo to właśnie główny bohater jest najjaśniejszym punktem powieści Najgorsze dopiero nadejdzie.

Jeśli już miałabym wskazać jakiś mały minus to niech będzie to powielanie pewnych gatunkowych schematów. Brutalni bandyci, „zwykły człowiek” (w rozumieniu: nie policjant ani detektyw) rozwiązujący na własną rękę kryminalne zagadki, tajemnicze zaginięcia – to wszystko oczywiście już było, jednak przymykam na to oko, bo zdaję sobie sprawę, że w tak mocno eksploatowanym gatunku jakim jest kryminał trudno o zupełnie świeże pomysły. To dopiero początek przygód Marka Benera, a autor kilka fabularnych furtek zostawił otwartych. Czekam więc na kontynuację i jestem pewna, że… najlepsze dopiero nadejdzie.

Ocena: 5/6
czytaj więcej
©tanayah czyta
Komentarze dotyczące książki:
  • Awatar

    Hmmmm, po przeczytaniu kilku stron miałam wrażenie, że to już gdzieś czytałam... Toruń, dziennikarz, popaprane sprawy osobiste, finansowe dno, imię Robert gdzieś w tym... aaaaa Piotr Głuchowski "Umarli tańczą" (bohater miał na imię Robert) Trochę mnie zniechęciło to podobieństwo. Ale nic. Zobaczymy.

    Na szczęście tu główny bohater nie zalewa się nieustannie w trupa. Ale poziom "zabili go i uciekł" jest trudny do przyjęcia. Czyta się szybko, akcja pędzi na złamanie karku, podejrzani okazują się niewinni, wrogowie okazują się, no może nie przyjaciółmi, ale nie-wrogami. I nieustające pasmo mordobicia. Bohater tyle razy jest tłuczony i poniewierany w różne sposoby, że nie powinien dobrnąć do końca książki o własnych siłach. Zagadka rozwiązana w tej książce mało mnie wciągnęła, ta która ciekawi zapewne będzie wiązać cały cykl. Ale raczej nie poznam jej rozwiązania... nie zostaję fanką pana Małeckiego.

  • Awatar

    Cieszą mnie takie debiuty. Tak sobie myślę, że są nawet w stanie wynagrodzić mi frustracje jakie zafundowali mi w ostatnim czasie ulubieni autorzy.

    Ze względu na dość mocną kampanię marketingową debiutanckiej powieści Roberta Małeckiego, spoglądałem na „Najgorsze dopiero nadejdzie” z lekkim powątpiewaniem. Przecież wydawcy zawsze wiele obiecują, a potem wychodzi jak zwykle, czyli wielkie nic … Jednak tym razem okazało się, że obietnice zostają spełnione a autor przygotował dla czytelników prawdziwy rollercoaster. Gdyby tak przymknąć oko na to, że Robert Małecki przerobił w pewnym momencie swojego bohatera - Marka Brenera - z dziennikarza w Leona Zawodowca, to w powieści wszystko wydaje się być odpowiednio poukładane i dopięte. Autor co chwilę zaskakuje zwrotami akcji i zgrabnie prowadząc przez całość fabuły, na koniec zostawia czytelnika z zaplanowanym niedosytem, bo przecież trzeba będzie teraz czekać na kontynuację i wyjaśnienie niedomkniętych spraw i wątków. To sprawdzonych chwyt i ja na niego zostałem upolowany.Moim zdaniem na tę kontynuację warto czekać, autor bowiem okazał się dla mnie taką świeżynką na literackiej scenie kryminałów i thrillerów. Tym bardziej atrakcyjną, bo pochodzącą z polskiego podwórka.

    Dziękuję Robertowi Małeckiemu za przypomnienie mi, że na polskiej scenie muzycznej istnieje Dżem.

    Ocena: 4.5/6

Warto zerknąć