
Skóra i ćwieki na wieki. Moja historia metalu
ebook: mobi (kindle), epub (ipad)
37.11 złpremium: 19.95 zł Lub 19.95 zł | |||
25.90 zł | |||
-27% 25.94 zł Lub 23.35 zł | |||
30.72 zł Lub 27.65 zł | |||
39.90 zł | |||
29.61 zł | |||
29.90 zł | |||
kliknij aby zobaczyć pozostałe oferty (4) |
Dojrzewanie w Polsce lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych nie należało do najłatwiejszych, a żeby przetrwać w głównym nurcie, trzeba było dać się ponieść któremuś z potężnych żywiołów: Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej, a później chaosowi raczkującego kapitalizmu, albo Kościołowi. A co z tymi, którzy chcieli iść własną ścieżką?
Jarek Szubrycht od nastoletnich lat wiedział, że jego drogą jest metal. A metal to nie tylko muzyka – to styl życia (skóra i ćwieki na wieki!), dyscyplina sportowa (w której konkuruje się o najbardziej ekstremalne brzmienie, najbardziej radykalne postawy i najbardziej kuriozalne opinie), grupa terapeutyczna (na długo przed internetem) i szkoła kreatywności (bo kto by wiedział, po co się mydli znaczki albo jak wyszywa się logo zespołu na podartej jeansowej katanie?).
Skóra i ćwieki na wieki to dowcipna i błyskotliwa kronika dorastania w „ekstremalnych czasach wymagających ekstremalnych reakcji”, której soundtrackiem jest metal. Szubrycht zręcznie przeplata historie pionierów gatunku ze swoim własnym doświadczeniem fana, redaktora zinów i metalowego wokalisty. To także uniwersalna opowieść o miłości do muzyki, porywająca nie tylko tych, których życie jest heavy.
„Chociaż nie kręciłem ósemek głową pod sceną na Metalmanii ani nie goniłem skinów, metal zawsze mnie pociągał. Przeczytałem więc tę książkę z wypiekami na twarzy, w tym samym tempie, co kiedyś „Wierność w stereo” Nicka Hornby’ego. „Skóra i ćwieki na wieki” to fascynująca podróż do przeszłości, pełna detali i obrazów Polski z czasów, kiedy na dziesięciopiętrowym bloku była tylko jedna antena satelitarna. Bardzo dużo nas łączy, z tą różnicą, że Jarek oglądał „Headbangers Ball”, a ja „120 Minutes”. Jestem wielkim fanem jego kompetencji i wiedzy o metalu.” Artur Rojek
O e-booku Skóra i ćwieki na wieki. Moja historia metalu blogerzy napisali:
Szubrycht wysmażył coś, do czego był predestynowany jako fan metalu, dziennikarz muzyczny i niegdyś wokalista Lux Occulty. Napisał historię metalu obserwowaną z polskiego podwórka. - Literatura sautée - Piotr Kopka
Skóra i ćwieki na wieki. Moja historia metalu od Jarek Szubrycht możesz już bez przeszkód czytać w formie e-booka (pdf, epub, mobi) na swoim czytniku (np. kindle, pocketbook, onyx, kobo, inkbook) lub słuchać w formie audiobooka (mp3).
Myślę, że właśnie ta prywatna, swojska i duchologiczna perspektywa sprawia, że jest to książka ważna i ciekawa. Szubrycht opowiada o tym, jak sam jarał się metalem jako dzieciak, jak przegrywał kasety i malował sobie katanę. A potem jak zaczął grać metal. I gdzieś obok tych historii zaczyna się snuć wątek drugi — ogólnoświatowa historia metalu, z heavy, thrashem, deathem i norweskim blackiem. A potem wątek trzeci, skupiony na wszystkich ważnych polskich kapelach metalowych od TSA do Mgły (no, o Drinkersach jest mało, bo mainstreamowi — a szkoda).
Ujęcie historyczne może być odczytywane jako niewystarczające, bo fani sierści i tak już to wszystko, co opisuje Szubrycht dobrze wiedzą, a laików i tak nic to nie obchodzi. Perspektywa duchologiczna natomiast sprawia, że książkę czyta się bardzo przyjemnie, nawet gdy się miłośnikiem metalu nie jest. A to chyba do tej grupy czytelników książka jest skierowana.
Co prawda nigdy nie byłem zadeklarowanym metalem (a trochę szkoda), zatem nie wiem, jakie to fajne mieć kolegów z podobnymi katanami. Za to muzyka jest w ten czy inny sposób przy mnie od zawsze. W ostatnim czasie odreagowywałem lockdowny i stres związany z życiem w takim popapranym czasie z klasycznym heavy (pokłosiem tego był przegląd debeściaków, popełniony przeze mnie na spółę z kolegą Bartoszem — ukazał się w jesiennym “Lizardzie”, wkradł się na fotkę do tego wpisu) i thrashem na uszach. Dobry death metal też bardzo dzień dobry. Z black metalem nigdy do końca nie byłem za pan brat, ale Mgła i In Twilight’s Embrace mnie kiedyś poczesały i nie była mi do tego potrzebna lektura książki Szubrychta. Przy Skórze i ćwiekach na wieki parę płytek sobie odświeżyłem, a z kilkoma zapoznałem się nieco lepiej niż kiedyś.
Ale miało być o perspektywie duchologicznej. No to tak — co prawda jestem już o kilka lat za młody na to, by posiadać pirackie kasety z wkładkami, do których dowcipnie nawiązuje layout okładki książki Szubrychta (przygotował go Macio Moretti), ale też dobrze pamiętam, jakie wydawnictwa muzyczne kupowało się na kołobrzeskim berlinku przy Waryńskiego (i wszystkich innych polskich bazarkach z początku lat 90. w Polsce). I też pamiętam to uczucie, gdy nie było za bardzo kasy, ale się wyciągało ją mimo wszystko na legalne kasety, jak się się zaczęły w Polsce ukazywać, żeby nie okradać artysty. Jeszcze pamiętam, jak sobie w ten sposób zalegalizowałem Master Of Puppets. Cedeki się kupowało rzadko, bo były za drogie. Szkoda, bo te kupione w epoce płyty mam do dziś, a kasety poszły do kosza. Nawet te oryginalne. Niektóre byłyby dziś miłą pamiątką, a i na Allegro trochę kosztują.
No cóż, podobnie jak Jarosław Szubrycht nie mam sentymentu do tego nośnika. Ten kasetowy revival jest kierowany do kogoś, kto tych czasów nie pamięta za bardzo. Tak, kasety mogły wyglądać fajnie, ale były do dupy.
I gdy Szubrycht opowiada o tape tradingu, to też co nieco pamiętam. Co prawda nigdy nie wymieniałem się z nikim kasetami za pośrednictwem poczty, za szczylowaty wtedy byłem, za to pamiętam, jak w ramach koleżeńskich usług przegrywałem koleżance black metal w zamian za zadania z matmy. Zwykle odsłuchiwałem, często kopiowałem też sobie. Dobrze pamiętam wieczór, podczas którego przegrywałem Filosofem Burzuma i jakąś Lux Occultę, chyba pierwszą. Burzum mi się podobał, a Lux Occulta nie.
I właśnie z tego powodu świetnie mi się czytało książkę. Autora najmocniej przepraszam za przegrywanie Lux Occulty, ale wiadomo jak było. Teraz jestem duży i słucham tylko legalnej muzyki.
Ocena: 4/6 czytaj więcej