
Podziemie. Największy zamach w Tokio
ebook: mobi (kindle), epub (ipad)
37.11 złpremium: 23.94 zł Lub 23.94 zł | |||
32.58 zł Lub 29.32 zł | |||
37.11 zł Lub 33.40 zł | |||
39.90 zł | |||
39.90 zł | |||
32.58 zł | |||
32.68 zł | |||
kliknij aby zobaczyć pozostałe oferty (5) |
20 marca 1995 roku sekta Aum rozpyliła w tokijskim metrze trujący sarin. W wyniku zamachu, który w zamyśle miał być pierwszym krokiem do zbawczej apokalipsy, zginęło dwanaście osób, a co najmniej kilka tysięcy zostało rannych. Kilkaset trwale ucierpiało na zdrowiu.
Haruki Murakami próbuje zrozumieć motywację zamachowców i często zaskakujące zachowanie ofiar – wielu pasażerów nieśpiesznie opuściło pociągi, udało się do pracy i dopiero po paru godzinach zgłosiło się do szpitala. Wybitny pisarz rozmawia z poszkodowanymi, świadkami i członkami sekty, by przedstawić nam ich relacje, a następnie zadaje pytania bez łatwych odpowiedzi. Czy atak był przypadkowym incydentem, czy wydarzeniem, które ujawniło mroczne oblicze Japonii? Czy to możliwe, że przemilczane potrzeby duchowe Japończyków zostały tak dalece wyparte, że powróciły w tej spotworniałej formie?
O e-booku Podziemie. Największy zamach w Tokio blogerzy napisali:
Zabrakło mi spojrzenia z zewnątrz, podania samych faktów, nakreślenia sytuacji w Japonii i osadzenia zamachu w szerszym kontekście. Oczywiście wiem, że książka wygląda dokładnie tak, jak miała wyglądać, jak ją Murakami wymyślił. Tak ją chciał napisać, zrobił to świetnie i zdecydowanie warto ją przeczytać. Ja po prostu zakochuję się w innym typie reportażu. - Diana Chmiel - Bardziej Lubię Ksiązki Niż Ludzi.
Podziemie. Największy zamach w Tokio od Haruki Murakami możesz już bez przeszkód czytać w formie e-booka (pdf, epub, mobi) na swoim czytniku (np. kindle, pocketbook, onyx, kobo, inkbook).
W każdym razie Murakami to jeden z tych autorów, których czytam wszystko, co napiszą. Więc kiedy pojawiła się informacja, że wychodzi reportaż Murakamiego o zamachu w Tokio, moja pierwsza myśl wcale nie była o temacie książki, a raczej o jej gatunku. Murakami napisał reportaż? Ale jak to? Okazuje się, że jak najbardziej – książka została wydana w 1997 roku, a do nas trafiła dwadzieścia lat później. Nie miałam wyjścia, odłożyłam wszystkie inne książki i zaczęłam czytać! Ta sytuacja też bardzo mi uświadomiła, jak trzeba zwracać uwagę na otwartość podczas czytania i nie zamykanie się na tym, co znamy i lubimy. Bo reportaż Murakamiego jest inny od jego powieści, choć jednocześnie czuć, że to on go napisał.
20 marca 1995 roku sekta Ōmu rozpyliła w tokijskim metrze trujący sarin. W wyniku zamachu, który w zamyśle miał być pierwszym krokiem do zbawczej apokalipsy, zginęło dwanaście osób, a co najmniej kilka tysięcy zostało rannych. Kilkaset trwale ucierpiało na zdrowiu. Czy coś wiedziałam wcześniej o tym zamachu? Nie. Wydarzył się kiedy miałam 10 lat, a potem nigdzie nie trafiłam na informacje o nim, nie przeczytałam żadnej książki czy artykułu. Japonia raczej nigdy nie była mocno obecna w moim kręgu zainteresowań, więc mnie to po prostu ominęło. Jestem bardzo wdzięczna tej książce za to, że mogłam dowiedzieć się więcej, ale jest to reportaż specyficzny, do którego trzeba mieć dużo cierpliwości i podejść do niego bez żadnych oczekiwań.
Początek był ciężki. Dość szybko czytelnik orientuje się, że ma do czynienia ze zbiorem wypowiedzi osób, które przeżyły zamach. Murakami pojawia się we wstępie, potem natomiast znika, by pojawiać się tylko raz na jakiś czas. Głos mają ludzie – opowiadają o tym, kim są, co robili tego dnia, jak się czuli, co widzieli w metrze, jak potoczyły się dalej ich losy, jak zamach na nich wpłynął. Z jednej strony to bardzo poruszająca historia, uderzająca zwykłością w tej zupełnie niezwykłej sytuacji. Nagle każdy z nich, ludzi zatopionych w swojej codzienności stał się bohaterem opowieści o zamachu terrorystycznym. Jest w tych opowieściach wiele emocji (rozmowy były przeprowadzane zaraz po zamachu, więc nic dziwnego), ale jest też wiele cierpliwości, uwagi i takiej czułości do każdej osoby ze strony autora. Tak jakby Murakami wierzył, że to właśnie te szczegóły, ta zwykła codzienność i jej zderzenie z niezwykłym wydarzeniem jest kluczem do opowiedzenia takiej historii. Z drugiej jednak strony nie ukrywam, że było to dla mnie trochę nużące. Bohaterów jest dużo i oczywiście dla każdego z nich jego opowieść jest najważniejsza i niepowtarzalna. Ale kiedy spojrzymy na nie wszystkie, okaże się, że wiele elementów jednak się powtarza, a niektóre historie są do siebie bardzo podobne.
Podziemie to tak naprawdę dwie opowieści. W pierwszej mamy głosy ofiar, w drugiej, która powstała później, zostały dodane głosy sprawców. Obydwie części wspaniale się uzupełniają i stanowią całościowy obraz tego, co się wydarzyło i jak wpłynęło na pasażerów metra, ale i na całe japońskie społeczeństwo.
To, czego mi jednak najbardziej zabrakło, to faktów. Oczywiście, dowiemy się z Podziemia kto stał za zamachem, poznamy przywódcę sekty, usłyszymy motywacje sprawców. Ale dla mnie to chyba było za mało, zwłaszcza, że wiele rzeczy jest wyjaśnianych przez osoby zaangażowane. Ja bym chciała dowiedzieć się czegoś więcej o samej sekcie, o jej historii, działaniu. Zabrakło mi spojrzenia z zewnątrz, podania samych faktów, nakreślenia sytuacji w Japonii i osadzenia zamachu w szerszym kontekście. Oczywiście wiem, że książka wygląda dokładnie tak, jak miała wyglądać, jak ją Murakami wymyślił. Tak ją chciał napisać, zrobił to świetnie i zdecydowanie warto ją przeczytać. Ja po prostu zakochuję się w innym typie reportażu.
Ocena: 4/6 czytaj więcej